niedziela, 17 maja 2015

8 " I believe him "

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ
TO WAŻNE!!
Lily Pov's

Justin wyszedł od razu kiedy się obudziliśmy, żeby nikt nie zauważył że został tu na noc. Chwilę po wyjściu Jusa w drzwiach zauważyłam jakieś dwie postacie, pomyślałam że to może pielęgniarka przyszła wraz z doktorek lecz później zorientowałam się że to jest dwóch policjantów, którzy szli w moją stronę
          - Dzień dobry - podeszli bliżej i uśmiechnęli się w moja stronę. Wyglądało to jakby mieli to już przećwiczone i jeszcze ten miły ton głosu. Nic nie odpowiedziałam tylko popatrzyłam w ich stronę pytającym wzrokiem
          - Przyszliśmy zadać parę pytań - no chyba wiem, inaczej byście tu nie przychodzili - pomyślałam i w myślach przewróciłam oczami
          - Jak doszło do potrącenia - zapytał i patrzył na mnie uważnie. Opowiedziałam mu wszystko zgodnie z prawdą, a oni patrzyli się tylko na mnie i coś tam zapisywali w tym swoim notesie. Kiedy skończyłam pokiwali głową i wyszli.

Police Pov's

          - Nie wydaje ci się że ona coś kręci? - zapytałem swojego wspólnika, nie bardzo przekonany co do zeznań tej dziewczyny
          - Nie mam pojęcia, według mnie była całkiem przekonująca - odpowiedział mi pewnie i zatrzymał obok samochodu
          -  Tak jakby ten cały Bieber przyszedł do niej i kazał jej to powiedzieć, wydawało to mi się za bardzo wierszykowate. Jakby nauczyła się tego tekstu na pamięć i nam to ślicznie wyrecytowała. Obie wersje są takie same a nie wierzę, że to co mówił Bieber to może być prawda - odezwałem się pewny swojej racji i wsiedliśmy to radiowozu.
          - Na prawdę nie mam pojęcia co o tym mam myśleć. Może ten chłopak na prawdę mówił prawdę. Skąd wiesz że tak nie jest? - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem
          - Niech ci będzie - mruknąłem. Nagle usłyszałem głos wydobywający się przez radio, który mówił że musimy jechać do wypadku ...

Jusitin Pov's

Kiedy wychodziłem ze szpitala od Lily zadzwonił do mnie kumpel. Powiedział że mam załatwić jednego gościa bo wisi nam za dragi. Miałem mu powiedzieć że tego nie zrobię, ale rozłączył się. Wiem, obiecałem Lily że z tym skończę, no ale to sytuacja awaryjna. Kiedy podjechałem pod dom Lucasa Birda. Zauważyłem na jego podjeździe stoją jeszcze dwa inne samochody, pewnie goście - biedni, będą widzieć jak zabijam ich bliskiego - pomyślałem. Zapukałem do drzwi, chwile tam stałem aż wreszcie otworzyła jakaś starsza pani - jeszcze dzieci tu brakuje - pomyślałem. W co ten człowiek się wpakował, nawet żal mi się go zrobiło, ale praca to praca
          - Co pana tu sprowadza - zapytała kobieta wyglądającą na sympatyczną.
          - Chcę porozmawiać z Lusacem, jestem jego kumplem... - uśmiechnąłem się lekko do kobiety - Już go wołam - czekałem, aż wreszcie przyszła i powiedziała żebym wchodził do środka. Wszedłem i zobaczyłem całą rodzinkę. Chyba nie był zadowolony z mojej wizyty bo wyraźnie wyglądał na zaskoczonego
          - Wyjdźmy na teras - odezwał się nagle na co tylko pokiwałem głową
          - Widzisz jaką mam dużą rodzinę, rodzice nie pracują i ja muszę ich wszystkich utrzymać. Daj mi jeszcze parę dni - popatrzył na mnie błagalnie - Umówmy się tak, że tego długu już nie ma, do mnie już nie przychodź bo już w tym nie siedzę i ty też już w tym nie siedzisz - widziałem że był w szoku, nie wiedział jak zareagować
          - Na serio? - nie wierzył mi - Tak dziś mam dzień dobroci dla zwierząt - oboje zaczęliśmy się śmiać jak za dawnych lat - Co chcesz w zamian? - Zaopiekuj się swoją rodziną - uśmiechnąłem się szczerze - Dziękuję - Podziękuj Lily, mojej dziewczynie bo leżałbyś już martwy. Powodzenia brachu - powiedziałem i wyszedłem - teraz musze uświadomić Lily że od dziś jest moją dziewczyną - pomyślałem. Kiedy byłem pod domem moją uwagę przykuł poobijany samochód. Pomyślałem że pojadę na komendę, powiem o samochodzie i przy okazji oczyszczę się z zarzutów. Na komendzie zapytałem o funkcjonariuszy którzy prowadzili tę sprawę. Powiedziałem że mam cos ważnego do powiedzenia. Kazali mi iść do pokoju nr. 215. Kiedy wszedłem zauważyłem dwie znajome twarze
          - Już przemyślałeś sprawę i chcesz się przyznać - zapytał ten grubszy - Nie, bo nie mam się do czego przyznawać ale na ulicy Baker Street 63 stał rozbity samochód, myślę że jego właściciel miał coś wspólnego z potrąceniem Lily - odpowiedziałem
          - Dlaczego mamy Ci wierzyć - odpowiedział ten ze śmiesznym wąsikiem - Nie musicie, ale sprawdźcie to. Proszę - popatrzeli na siebie i powiedzieli żebym już poszedł.

Lily Pov's

Siedziałam z Rose która mówiła o szkole. Nawet jej nie słuchałam tylko przytakiwałam żeby nie było. Odkąd Jus wyszedł cały czas o nim myślę
          - Wszyscy Cię pozdrawiają i z dyrekcją w szkole postanowiliśmy że odbędzie się koncert charytatywny a najśmieszniejsze jest to że na tan pomysł wpadła pani MacNeal. Wszystkiego się po niej spodziewałam ale nie tego, jak taka hetera mogła wpaść na taki pomysł, no ale jak widać cuda się zdarzają - obie wybuchłyśmy śmiechem, tak głośno śmiałyśmy się, aż przyszła oddziałowa spytać czy wszystko w porządku. Pokiwałyśmy głową na tak i jeszcze głośniej zaczęłyśmy się śmiać. Zaczęła się pytać co tam z tą chorobą i wszystko jej dokładnie opowiedziałam
          - Muszę Ci coś powiedzieć - popatrzyłam na nią poważnie - Weź mnie nie strasz tylko mów - zauważyłam że się zdenerwowała
          - Justin został tu na noc i ... chyba się zakochałam - kiedy to powiedziałam miała oczy wielkości pięciozłotówki
          - Te kroplówki Ci chyba zaszkodziły, to nie jest chłopak dla ciebie. Wiesz że on jest dilerem? - zła to słowo które jej nie opisywało, ona była wściekła
          - Obiecał mi że z tym skończy - odpowiedziałam przekonana
          - Zrozum to, że on mówi to co chcesz usłyszeć a nie to co czuje - starała się mnie przekonać - Ja mu wierzę - moja pewność siebie trochę zmalała ale nie dałam jej tego odczuć
          - Jesteś naiwna - powiedziała i pokręciła głową - Nazywaj to jak chcesz ale ja mu wierzę, jestem prawie pewna że on też mnie kocha ale nie wie jak mi to powiedzieć, obiecaj że to będzie nasz słodki sekret - westchnęła głośno, powiedziała ciche obiecuję i wyszła. Zostałam sama.

~*~
 
Jak podoba Wam się nowy rozdział? Szczerze mi się podoba. Zapraszam na moje nowe ff Do Not Waste Life i zapraszam do komentowania tego rozdziału jak i prologu. Do następnego :*

6 komentarzy:

  1. Jakbyś mogła zwracać większą uwagę na interpunkcję, było by świetnie. Nie bierz tego za hejt, chcę Ci tylko pomóc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny.
    Zapraszam do mnie.
    Jedna zła decyzja może nas zniszczyć. Kłamstwo tak samo. Niszczy wszystko. On -nigdy nie kochał nikogo oprócz rodziny, którą starał się trzymać od swojego prawdziwego życia jak najdalej.
    Ona -nie ma już prawie nikogo. Niby twarda, ale w środku umiera. Powoli, spokojnie. Co się stanie gdy się spotkają? Czy dziewczyna otrzyma ostateczny cios, czy może wyjdzie z tego dołka w którym trwa już od dawna. Czy on zmieni się dla niej. Czy głupi zakład zniszczy ich oboje? Przekonaj się .
    the-shadow-of-your-heart-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń