Od razu kiedy wstałam poszłam wziąć prysznic. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w kierunku kuchni. Rodziców jak zwykle nie było, już mnie to męczyło. Chyba zapomnieli o tym że mają nastoletnią córkę, która potrzebuje rozmowy z nimi, ale nie ważne. Usmażyłam sobie naleśniki i poszłam do salonu. Kiedy zjadłam posiłek odniosłam talerz do zmywarki i od razu wyszłam z domu. Wyciągnęłam z kieszeni swojego iPhone i słuchawki, po czym włączyłam muzykę. Na szczęście dzisiaj już piątek, i ostatni dzień w tamtym miejscu. Droga do szkoły szybko mi zleciała. Kiedy weszłam na teren szkoły od razu zauważyłam najbardziej popularną i podobno niebezpieczną paczkę - zaczynam w to wierzyć - czyli Justina i jego kumpli. Przeszłam obok nich bez słowa, lecz czułam na sobie ich wzrok. Przyśpieszyłam kroku i szybko doszłam do szafek. Kiedy zaczęłam wyciągać książki zadzwonił dzwonek na lekcje, nie wiem jakim sposobem znów się spóźniłam na lekcje bo przecież wyszłam dwadzieścia pięć minut przed lekcjami, a najgorsze było to że nie mogłam nigdzie znaleźć Rose. Możliwe że jej nie ma a to dla mnie najgorsze wyjście. Szłam tak zamyślona do puki na kogoś nie wpadłam. Podniosłam wzrok, a wtedy zobaczyłam szkolną diwę Ashley wraz z jej psiapsiółkami
- Uważaj jak chodzisz ciemnoto - warknęła, była cała czerwona ze złości ale ja nie mogłam powstrzymać śmiechu, wyglądała jak pomidor połączony z burakiem. Wtedy zaczęłam niekontrolowanie się śmiać
- Z czego tak rżysz - wpatrywała się na mnie takim wzrokiem jak by miała mnie zaraz zabić. Wyglądała przekomicznie, zaczęłam jeszcze głośnej się śmiać
- Nie denerwuj się tak bo ci jeszcze żyłka pęknie - wydusiłam między napadami śmiechu, w tym momencie poczułam jak ktoś ciągnie mnie w swoją stronę. Kiedy stanęłam na przeciwko tej osoby zauważyłam że to był Justin
- Czemu przerwałeś mi tą fajną zabawę - zapytałam z udawanym wyrzutem i poważną miną, ale nie potrafiłam jej długo utrzymać bo zaraz znowu zaczęłam się śmiać
- Przestań - syknął chłopak patrząc na mnie srogo, nie wiedziałam o co mu chodzi, przecież nic nie robiłam
- Ale co robię - popatrzyłam na niego z miną zbitego szczeniaczka
- Przestań się śmiać - westchnął cicho - Po co zadajesz się w rozmowy z tą sztuczną lalą - wydawał się być zdziwiony, ja nic w tym dziwnego nie widziałam ale niech mu będzie
- Po prostu na nią niechcący weszłam, a teraz przepraszam ale muszę iść na lekcje - próbowałam go ominąć ale złapał mój nadgarstek
- Zamierzasz iść na dziesięć minut lekcji? - uniósł lekko brew do góry, zastanawiałam się chwilę i doszłam do wniosku że na te parę minut nie opłaca się przychodzić jak i tak większość już z niej przegapiłam, pokręciłam przecząco głową
- Tak myślałem - uśmiechnął się lekko i pociągnął mnie za sobą - A może pójdziesz dzisiaj na wagary? - popatrzył się na mnie. I znowu zaczęłam rozmyślać, pomyślałam że przecież jeszcze nigdy nie opuściłam ani jednej lekcji więc ten jeden dzień nie zrobi większej różnicy
- Ok - odpowiedziałam cicho i poszłam za nim w stronę jego samochodu. Jechaliśmy w ciszy kiedy nagle poczułam że Jus zwiększył prędkość. Nie wiedziałam co się dzieje, jedyne co robiłam to patrzenie się na niego z przerażeniem. Jechał tak jeszcze przez chwile aż wreszcie zwolnij
- Co to było!? - przełamałam strach do niego i wrzasnęłam na cały głos - Nie ważne - odpowiedział spokojnie, nawet się na mnie nie popatrzył - No właśnie ważne! - krzyknęłam, byłam na niego wściekła - Nie przesadzaj, uspokój się - powiedział tak jakby nic nigdy się nie wydarzyło
- Zatrzymaj samochód - powiedziałam cicho, już nie miałam siły na krzyczenie
- Co? - popatrzył się na mnie zszokowany - Powiedziałam żebyś zatrzymał samochód - odpowiedziałam spokojnie wpatrując się w przednią szybę, nie miałam zamiaru się na niego patrzeć
- Po co? - on jest głupi czy głupi? Miałam mu odpowiedzieć a po co zatrzymuje się samochód ale nie chciałam wszczynać niepotrzebnej kłótni
- Chcę wysiąść - popatrzyłam na niego wzrokiem którym nie przyjmuję odmowy, cicho westchnął i zatrzymał się na przystanku, bez zastanowienia się wyszłam trzaskając za sobą drzwiami. Szłam w stronę domu, za sobą usłyszałam jeszcze pisk opon i auta już nie było. Z tego co zauważyłam znajdowałam się dość daleko od domu - gdzie ten chłopak mnie wywiózł - pomyślałam. Przyszedł czas na przejście przez ulicę, popatrzyłam w oby dwie i nie zauważyłam żadnego samochodu więc zaczęłam przechodzić. Byłam w połowie drogi kiedy usłyszałam klakson samochodu i później ciemność. Straciłam przytomność.
~*~
Wiem że w tym rozdziale nic się nie dzieje a koniec jest oklepany i za to bardzo przepraszam. Pomyślałam sobie, że Lily ciągle tak wraca do domu i nic się nie dzieje i tak wpadł mi ten pomysł do głowy. Mam jeszcze jedno pytanie, a mianowicie: wolicie żeby żeby rozdziały były dłuższe ale rzadziej się pojawiały czy krótsze tak jak ten ale pojawiały się najdłużej do pięciu dni ...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Kolejny pewnie będzie w szpitalu. A Justin będzie się obwiniać za to, że ją zostawił. W tym rozdziale Lily zachowuje się tak jak ja, czyli śmieje się ze wszyskiego nawet jak to nie jest śmieszne ;) Do następnego xx
OdpowiedzUsuńFajny :) Najlepsza opcja to raz w tygodniu rozdział ale dłuższy ;)
OdpowiedzUsuńEkstra! Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥
OdpowiedzUsuńChce już kolejny :D
O matko... Przeczytałam wszystko i po prostu to jest mega.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog i czekam na nn.
Dużo weny :*
Super rozdział. Myślę że najlepiej będzie jak rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu ale będą długie. :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę bardzo dobry + czytam dalej x 💞
OdpowiedzUsuń